Była już ciemna noc. Ciemna, głucha noc. Jenna kręciła się po mieście bez celu. Z jednej strony rozmyślała nad tym, co wydarzyło się tego feralnego dnia, a z drugiej mimo wszystko myślała o Martinie. Wiedziała, że miotają nią ambiwalentne uczucia, a to oznaczało, że z jednej strony nadal go bardzo pożąda a z drugiej tak bardzo nienawidzi. Nagle na drodze Jenny stanął jakiś nieznajomy mężczyzna.
– Hej laleczko. Gdzie ty się sama wypuściłaś o tak późnej porze? – zapytał obcy chłopak
Jenna w jednej chwili oprzytomniała. Zauważyła, że jest w tej części miasta, w której nigdy nie chciałaby się znaleźć i to nawet za dnia.
– Aara, ja się chyba zgubiłam – wyszeptała nieśmiało i zarazem z wielkim strachem dziewczyna.
– Nic się nie bój maleńka. My tutaj takich ładnych laseczek nie bijemy – roześmiał się nieznajomy.
– A co z nimi robicie? – powiedziała Jenna i nagle pomyślała, że to bardzo głupie pytanie.
– Che che che, no nie wiesz? – zapytał z ironią w głosie chłopak.
W tej samej chwili Jenna poczuła na swoich ramionach dwie dłonie.
– Więc jest ich więcej – pomyślała spiesznie i już wiedziała, że jeżeli nic nie zrobi, to zaraz rozerwą jej cipę na drobne kawałki, a mimo wszystko nie na takim seksie jej zależało.
– Ej Lolek, zdejmij jej majtki to będziecie się całować! – wykrzyknął głos zza pleców Jenny.
Jej serce waliło, jakby zaraz miała dostać zawału. W jej głowie kotłowały się miliony myśli. Poczuła, że cała drży. Strach był ogromy i zajął cały umysł wątłej dziewczyny. Czuła się jak malutka, samotna owca pośród stada wilków. Nagle poczuła, jakby zabrakło jej tchu. Miała wrażenie, że ktoś ją dusi i robi to coraz mocniej i mocniej.
– Umieram – wyszeptała i padła na zimny chodnik…
Gdy Jenna otworzyła oczy, leżała w swoim łóżku. Znajomy pokój sprowadził na nią spokój. Uniosła się lekko i zobaczyła, że obok niej leży Martin.
– Czy wczorajszy wieczór był snem? To byłby jakiś koszmar, ale nie pamiętam całości i co on tu robi? – w jej głowie znowu zapanował chaos.
– O, już się obudziłaś? – ucieszył się chłopak.
– Co tu robisz? – zapytała z wyraźnym zdziwieniem Jenna.
– Uratowałem cię – powiedział z dumą chłopak.
– Jasne. Ale to by znaczyło, że mnie śledziłeś, bo niby skąd miałbyś się tam nagle wziąć? – zastanawiała się dziewczyna.
– Byłem tam u kolegi na małej domówce – przyznał się spokojnie Martin.
– Fajnych masz kolegów – dodała ironicznie Jenna.
– Nie znasz ich, więc nie oceniaj. Gdyby nie ja, to wszyscy by cię tam wyruchali jak tanią dziwkę. Pomogłem ci, więc odrobina wdzięczności by chyba nie zaszkodziła – mówił nadal spokojnie chłopak.
– A może to byli moi znajomi – krzyknęła Jenna i po chwili pomyślała, że przecież sama nie wierzy w to, co mówi – dzięki…
– Nie ma za co. Wiesz, że zawsze ci pomogę i chciałbym cię przeprosić, za tą akcję z Nikolą. Uwiodła mnie ta młoda suka – tłumaczył się Martin.
– Fakty są takie, że ją pieprzyłeś i to w tym domu. Ale jakbym była facetem, też bym to pewnie zrobiła – powiedziała po namyśle Jenna.
– Więc już będzie ok.? – dopytywał chłopak.
– No nie. Teraz musisz mnie przeprosić tak naprawdę – dodała spokojnie dziewczyna.
Jemu nie trzeba było nic więcej mówić. Złapał Jennę tak, jak robił to zwykle. Była w tym moc i mnóstwo namiętności. Ona już wiedziała, że będzie tak, jak kiedyś. Martin zdjął szybkim ruchem cienką koszulkę Jenny. Jej nagie ciało znowu płonęło tym samy żarem. Sutki posztywniały, a wargi zrobił się miękkie. Fiut chłopaka zaczął sztywnieć od samego patrzenia na nią. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać i już po chwili ssała go jak wielkiego lizaka. Oboje wiedzieli, że tej akcji nic i nikt już nie przewie. Jenna oblizała się z rozkoszą na ustach i wskoczyła na wielkiego chuja.
– Jeszcze chwila i dojdę – wyjęczał chłopak.
– Nic nie mów, ja chyba też… – dodała tym samym tchnieniem dziewczyna.
I stało się to, na co tak długo czekali. Dawno nie przeżywali razem wspólnego szczytowania. Żądza zwyciężyła gniew, a zemsta przestała mieć słodki smak…