To jest wpis 1 z 2 w serii On i ona w śnieżny dzień

Był śnieżny i zimny poranek. Mimo to postanowił wybrać się na spacer. Nie opodal jego domu był wspaniały park miejski. Główne miejsce spotkań miłośników sportu, zwierząt czy też najzwyklejszych spacerowiczów. Słońce było wysoko na niebie, gdy zakładał buty i ciepły, wełniany płaszcz. Zawsze lubił wyglądać elegancko, dlatego też zawsze miał na sobie eleganckie spodnie w kant oraz koszulę i koniecznie pasujący do niej krawat. Szedł spokojnym krokiem, nie spiesząc się. Rozglądał się dookoła podziwiając wspaniały śnieżny krajobraz. Opadające śnieżne płatki dodawały romantyzmu. Ehhh gdyby tylko nie spacerował sam… Zamyślony szedł przed siebie i nie zauważył tuż przed sobą biegnącej kobiety. Ona natomiast zasłuchana w muzyce lecącej z IPoda nie zwracała uwagi na otaczający ją świat. Czy to był pech, czy szczęśliwe zrządzenie losu…? Wpadli na siebie, lądując na puszystym śniegu.
– Przepraszam Panią bardzo, nie zauważyłem Pani, jakiś taki zamyślony jestem.
– Nic się nie stało.
Powiedziała to uśmiechając się promiennie. Ten uśmiech go zauroczył i dodał mu odwagi.
– Czy nie będzie to zbyt śmiałe jeżeli w ramach przeprosin za ten wypadek, zaproszę Panią na kawę ?
– Zbyt śmiałe ? Czy ja wiem. Ale z chęcią skorzystam z Pańskiego zaproszenia, ale pod jednym warunkiem.
– Oczywiście, a jakim ?
– Przejdziemy na „ty”. Nie przepadam za takimi formalnymi zwrotami. Mam na imię Magda. Miło mi.
– Tadeusz. Również jest mi bardzo miło. Tutaj niedaleko jest urocza knajpka, gdzie serwują przepyszną czekoladę.
– Więc chodźmy, nie ma co tak stać na tym mrozie.
Idąc rozmawiali o wszystkim i o niczym. Poznawali się wzajemnie. W knajpce zamówili gorącą czekoladę i słodkie ciasto. Rozmawiali jakby znali się całe życie, a czas mijał nieubłagalnie. Gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Magda z niechęcią musiała opuścić jakże cudownego towarzysza rozmowy.
– Tadeuszu, rozmawia mi się z Tobą wspaniale, ale muszę już wracać do domu. Zasiedziałam się, a zegarek pokazuje już 16.
– Rozumiem. Sam nie zauważyłem, ile czasu minęło. A czy mogę liczyć na kolejne spotkanie ?
Na serwetce zapisała mu swój prywatny numer telefonu, a na pożegnanie obdarowała go całusem w policzek.
– Mam nadzieję że się odezwiesz.
Powiedziała to będąc już trzy kroki od niego. Patrzył jak oddala się w stronę centrum. Patrzył tak chwilę, po czym skierował się w stronę domu. Mieszkał na przedmieściach w małym parterowym domku ze spadzistym dachem. Trzy sypialnie, łazienka, kuchnia otwarta na salon z wyspą, która wizualnie oddzielała oba pomieszczenia. Wystrój można określić jako nowoczesny i minimalny. Drewniane podłogi i jasne ściany. Tylko niezbędne meble i wyposażenie. W jego sypialni głównym punktem było wielkie łóżko z satynową pościelą. Jak na mieszkanie samotnego mężczyzny było tam bardzo czysto. Był typem faceta, który nie boi się domowych obowiązków. Normalne było dla niego pranie czy ścieranie kurzy. Pamiętał, że w jego rodzinnym domu zawsze był równy podział obowiązków, a do sprzątania byli angażowani wszyscy domownicy. Jego pasją była kuchnia i tworzenie małych słodkości. Jednak najwięcej radości sprawiało mu fotografowanie otaczającego go świata. Przez głowę przemknęła mu szalona myśl: zrobić jej zdjęcia. Portret, a może akty.

Nawigacja seriiOn i ona w śnieżny dzień cz.2 >>